Kolejny dzień głodówki, już półmetek, oprócz mroczków przed oczami mam się dobrze, wczoraj mi doskwierał ból brzucha, ale dziś na razie go jeszcze nie czuje *uśmiech*"Nie pozwól by jedzenie Tobą rządziło.Lepiej nie jedz tego. Napij się wody.Pyszna i bezkaloryczna.."
Dziś w mojej szkole zaczynają się walentynki, przez cały dzień będziemy stać z przyjaciółka rozdając i zbierając serduszka z życzeniami. Na długiej przerwie będą robić kawiarenkę walentynkową, i mam nadzieję, że żaden z nauczycieli nie będzie nas zmuszał do zjedzenia chociażby jednego kawałka ciasta, obawiam się trochę, że nie będę w stanie utrzymać kontroli i zjem to nieszczęsne cisto *patrzy z nienawiścią na swoje ciało*.. No cóż trzymajcie za mnie kciuki bym go nie zjadła.
Dziękuje wam wszystkim za tak wielkie wsparcie i wszystkie komentarze, nigdy nie sądziłam że, ktokolwiek będzie chociażby wchodził na mojego bloga..Chudego dnia♥
- Edit 1. Chyba zacznę powoli wychodzić z głodówki, bo czuję coraz większą chęć zjedzenia czegoś... *wzdycha* Zastanawiam się czy nie zacząć od soku świeżo wyciskanego rozcieńczonego z wodą i jogurtu 0% tłuszczu na dzień. Jogurt jest w miarę płyny. Jadła bym go w 3 podejściach by trochę rozruszać metabolizm, do tego obowiązkowa zielona herbatka. Albo zamiast jogurtu to te słoiczki dla dzieci z owocami to myślę, że będzie lepsze ..
A co do soków myślę że one dostarczyły by mi potrzebnych witamin..
Wychodziło by około 150-200 kcal. Co o tym sądzicie? Czy nie jest to za dużo kalorii po głodówce? - Edit 2. Postanowione od jutra wychodzę z głodówki, zbyt bardzo się boję napadu.
Za miesiąc powtórzę głodówkę, plan na jutro jest taki: Rano pół słoiczka (130g) bobovity marchewko z jabłkiem, 13-14 szklanka barszczyku i na kolacje druga połowa bobovity..
Czuję się źle że nie dotrzymałam danej sobie obietnicy, ale znam swoje ciało i wiem że, jak nie jutro to pojutrze będę miała napad.. *smutno patrzy na jedzenie* aghhh kiedyś dojdę do perfekcji! Samopoczucie dziś boli mnie brzuch i jest mi cholernie zimno i mam sinawe plamy na rękach. - Edit 3. Zmusili mnie do wypicia barszczu... 34 kcal... Czuje się jeszcze gorzej niż zmyślą że będe kończyć tą głodówkę .. Aczkolwiek chwilę po wypiciu barszczyku przestał mnie boleć brzuch, oraz rozgrzał mnie. Dobranoc♥
Bilans: 3 szklanki herbaty woda (nie wiem dokładnie ile ) i ten nieszczęsny barszcz 34 kcal..
1 h spaceru..
~Mei
trzymam kciuki żebyś nie dała się pokusie zjedzenia ciasta :)
OdpowiedzUsuńpowodzenia :)
Dziękuję ♥ Dziś się udało c;
UsuńJa także będę trzymać za Ciebie kciuki <3
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńJestem pełna podziwu Twojego samozaparcia!
OdpowiedzUsuńNie ma czego podziwiać, ja podziwiam te z was które wylewają siódme poty ćwicząc ja poprostu nie jem to jest łatwiejsze c;
UsuńWow! Głodówka, ambitnie. Też miałam w planach, aczkolwiek na razie wolę przyzwyczajać swój organizm do mniejszych ilości jedzenia, aby później nie mieć po dwóch dniach kompletnej tragedii jedzeniowej. Życzę powodzenia skarbie.
OdpowiedzUsuńPrzygotowanie najważniejsze c;
UsuńJa zanim założyłam bloga ograniczałam kalorie do głodówki potem przywitały mnie ferie i wszystko poszło się je*ać ;-; Wiec teraz od razu na głębokie morze
Dziękuję ♥
Dobrze, że wychodzisz z głodówki, nie warto ryzykować napadu. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńI tak niestety ten napad miałam ... .
Usuń